Dali mu karabin, dali garść kulz modlitwom na ustach bronił polskich granic,za nic w świecie nie chciał ich oddać, za nic.Choć płonęła jak pochodnia ziemia, za która był gotów zabić.Pamiętny wrzesień naznaczony krwiąkobiet i dzieci, które teraz śpiąa w naszych sercach pamięć o nich nigdy nie zginie,Bo dali szanse bytu mi i mojej rodzinie,dziękuję wam za to, że po polsku mowie,że lubię poznawać historie odczuwając przy tym dumę,waszego poświęcania nie da się w słowach opisać,oddajemy hołd w tych płonących zniczach.Codziennie staje przy warszawskich pomnikachna ziemi skapanej w krwi co płynęła w żyłach.Każda tablica pamiątkowa przypomina mi,że to dzięki wam w wolnej Polsce mogę żyćKiedy się wypełniły dni i przyszło zginąć latem,prosto do nieba czwórkami szli żołnierze z Westerplatte (x2)Szarpie nam kraj germanistki adwer (?),Oni się przeciwstawili podejmując walkę,ze sztandarem w dłoni stawiając życie na szalew wojennym szale, poświecenie ku polskiej chwale.Jeszcze polska nie zginęła póki my żyjemy,śpiewali głośno broniąc polskiej ziemi,broniąc własnych żon i własnych dzieci,nie bojąc się przegranej i nie bojąc się śmierci .Nie stłamsił nas atak ani na chwile,Niemiec za Niemcem padał, w jedna stronę bilet.Nikt nie szczędził kul na germańską głowęI w krwawym odwecie oręż odbierał im mowę.To wasze piersi broniły polskiego godła,stawiając granice tam gdzie płynie Odra.Świst wrogich kul nie ustal na chwile,byliśmy sami gdy odbierano w nas życie.Kiedy się wypełniły dni i przyszło zginąć latemprosto do nieba czwórkami szli żołnierze z Westerplatte x6
Tekst: Konstanty Ildefons Gałczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz