środa, 6 marca 2013

Eldo i Pelson - Gorejący krzew


Eldo:
Ile realizm może zabrać prawdy z serca, a obojętność, ten
prawdziwy seryjny morderca, złodziej dusz szeptał nie jedno
  słodkie słowo, jednak ktoś decydował się, by w imię spłonąć, w
imię? czy to cokolwiek znaczy, może to komfort, może głupota
całą teraźniejszość wyrzucić za okno, może strach, by żywe
świadectwo nieść jak winę, może egoizm, nie wiem, za nich tego
nie sprawdziłem, wiem, że ich pochodnie były jak świt pobudką,
gdy mózg trawi bezsilność, a serce chce już usnąć, widzę, że
cień dni dał mi blask dzisiaj, gdy normalność, nie przywilej
pełną piersią jest oddychać, bić się bo warto, trwać, mieć
nadzieje i nieść świadectwo, i pamięć dumnie przed siebie, by
pielęgnować to co życiu daje znaczenie, idę dobrze znaną
drogą, jak wskazówki po tarczy, by dalej walczyć.

Pelson:
Stawiam łacińskie znaki, kiedyś płonęły pochodnie, by mógł
  myśleć bez granic i oddychać swobodnie, mówią jedna śmierć
świata nie może zmienić i zostają obojętni na krzyk z
płomieni, inni mówią wolność, prawda, wymagają ofiar, myślę
wtedy o ludziach co nie chcieli się cofać, umieli pięknie żyć
nie tylko pięknie marzyć, student z Pragi, księgowy z
Przemyśla, sprzedawca warzyw, wiecznie żywi w okupionej bólem
chwale, chcieli zatrzeć po nich ślady, na ustach położyć
palec, obniżyć rangę czynu, skazać na infamię, jako wolny
człowiek jestem im winny pamięć, nie czuję już gniewu, mam
tylko nowy powód, gdy empatia to balast i świat ma serce z
lodu, bez historii tożsamości, gdy człowiek to produkt, idę
dobrze znaną drogą, jak księżyc po niebie, odnaleźć siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz